Pierwotny "Żelazny krzyż" to arcydzieło a to znowu jakieś badziewie z numerem 2. Czy ktoś to oglądał i potrafi powiedzieć coś więcej? Ha! Ha! Burton w roli Steinera. Nawet podobny nie jest do J. Coburna i pewnie nie zagrał już tak genialnie jak on. Ocena mówi sama za siebie.
"Dwójka" jest tragiczna. Do tego sam pomysł wysadzenia miasteczka razem z nadchodzącymi Amerykanami jest w ogóle od czapy...
Raz yo widziałem w telewizji paręnaście lat temu i wystarczy. Za to "jedynka" faktycznie robi wrażenie.
James Coburn to jakaś postać historyczna? Dlaczego Burton ma być do niego podobny? To jeden z najwybitniejszych aktorów dramatycznych, pije takich panów jak James bez zagryzki ;). Oczywiście daleko tej produkcji do dzieła Krwawego Sama, ale nie rozumiem powyższej rozpaczy. Podszedłem do tego filmu bez bagażu i jestem zadowolony. Taki tam średniak, który wciąga. Może też obejrzyj.