Chciałbym zaznaczyć jeszcze, iż uważam, że oryginał Shreka robi, hm, większe wrażenie z dwóch powodów - raz: podkład Mike'a Myersa pod głównego bohatera (po obejrzeniu w polskiej wersji wydał mi się beznadziejny - w rzeczywistości jest cholernie zabawny, mówi z trudem, sepleni, i do tego jeszcze z hawajskim akcentem - brawo Myers;) ; i dwa: każda z postaci posiada pewne cechy podkładającego głos aktora - Fiona i Osioł nabierają życia jeszcze bardziej (szczególnie Fiona - mistrzostwo świata, komputerowa Diaz z brązowami włosami i dużym biustem ;), chociaż Stuhr i Kunikowska byli niemożliwie świetni as well. Farquaada trochę chyba olali, bo niczym się na tle w/w trójki nie wyróżnia. Tyle. Aha, prosiłbym p. Zamachowskiego, żeby się już w dubbingowanie nie angażował, bo mi zepsuł zabawę (nieco egoistyczne ;) Pozdrawiam.