PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31121}

Ptasznik z Alcatraz

Birdman of Alcatraz
7,9 3 493
oceny
7,9 10 1 3493
7,0 3
oceny krytyków
Ptasznik z Alcatraz
powrót do forum filmu Ptasznik z Alcatraz

Uprzedzę na początku, to będzie bardzo dokładna analiza tego filmu. Jest bardzo znanym i uznanym klasykiem, więc to automatycznie wymusza na mnie dokładne wyjaśnienie co jest nie tak z tym filmem. Choć mógłbym napisać "Absolutnie wszystko" i też by się zgadzało, ale wtedy nikt by mnie nie zrozumiał, a ja zamiast wytłumaczyć dokładnie plułbym tylko żółcią jak w przypadku "Rozstanie" na przykład. A tak wszystko dokładnie sobie wypisałem... i nawet nie nienawidzę tego filmu. Cała złość na ten film mi przechodziła razem z pisaniem, więc nawet nie mam ochoty dawać mu najniższej oceny. Ale fakty są takie, że na nią zasługuje. Byłem na ten film zły, już nie jestem, ale on się wcale nie zmienił.

Początek jest bardzo słaby. Każdy gra bardzo słabo albo ich dialogi są tak słabe, że to odbija się na ich grze. A najczęściej to po prostu słabi aktorzy mówiący słabe kwestie. Przez pierwsze 25 minut trzeba uwierzyć na słowo, że to film na faktach, bo ani przez minutę w mojej głowie nie pojawiła się myśl w rodzaju: "Hej, tak zachowują się ludzie!". 25 minut totalnie odrealnionego zachowania. Lata 1910s, tytułowy ptasznik jedzie pociągiem do więzienia za zabicie kogoś tam. Naczelnik więzienia strzela przemowę, jak to zrobi z ptasznika głównego bohatera filmu. Fajnie.

Potem jest scena w celi, współlokator ptasznika bierze do ręki zdjęcie matki. Ten rozkazuje mu pod groźbą spuszczenia na jego jądra bomby atomowej, by natychmiast odłożył to zdjęcie. Myślę sobie: "Fajnie, bohater jest nerwowym dupkiem bez osobowości". W następnej scenie ktoś się go pyta, czemu tak zareagował - ptasznik spuszcza mu konkretny wpie*dol a po wszystkim grozi śmiercią, jeśli jeszcze raz wymieni tytuł jego matki. Myślę sobie: "Fajnie, bohater to psychopata bez osobowości". Bo po co REALNEJ, udokumentowanej postaci osobowość?

Kolejna scena - 30dniowa izolatka, uprzednio przemowa naczelnika ("bla bla, jesteś bohaterem tego filmu"), po tych 30 dniach ptasznik trochę się pokrzywi na widok słońca – tak, jasne, i tak tego nie kupuję. Dalej jest... przeskok w czasie o parę lat do przodu. Matka chciała odwiedzić bohatera, ale ponieważ jest idiotką to pofatygowała się 1000 kilometrów by trafić w zły dzień, kiedy to nie ma odwiedzin. Ale jak każdy idiota ma też szczęście, bo trafi na miłego pana który jej powie, kiedy są następne odwiedziny, i wtedy się spotka z synem. Co zrobi syn? Złapie strażnika przez kraty i będzie płakać, że ten będzie musiał to zanotować, przez co nie będzie mógł spotkać się z matką.

Tutaj muszę się zatrzymać, bo wtedy wybiło na wierzch aż za dużo gówna. Po pierwsze - co do ch*ja? Dlaczego strażnik stał tak blisko krat, by więzień mógł go złapać? Czytaliście "Zieloną milę"? Tam akcja działa się w latach 30, i było naprawdę mnóstwo przepisów jak to wszystko ma działać. Nawet jeśli to nie była prawda - ja byłem w stanie w to uwierzyć, bo każdy przepis był uzasadniony i znajdował swoje zastosowanie. "Ptasznik..." tego w ogóle nie ma. Gdy czytałem u Kinga o złapaniu strażnika przez kraty, to był naprawdę ważny moment. Bardzo dramatyczny, a strażnik naprawdę się bał - doszło w końcu do fizycznego kontaktu z mordercą. A co w "Ptaszniku..."? "Ojej, muszę to odnotować, ty niedobry chłopcze." CO DO CH...?!

Druga warstwa gówna w tej scenie - ptasznik prosił strażnika, by ten nie notował tego wydarzenia. Ten odpowiada: "Przykro mi, takie są zasady". Tak, najwyraźniej to więzienia ma jakieś zasady. Widocznie bycie złapanym przez mordercę i psychopatę gotowego zabić jeszcze raz jeśli wspomni się o jego matce, odsiadującym wyrok w więzieniu, jest jednym z tych kilku incydentów które należy odnotować w pamiętniku na koniec dnia.

Btw, wtf? W tej rozmowie ze strażnikiem kilka razy padło słowo "Matka" i jakoś nie zareagował nerwowo. Konsekwencja jak cholera.

Trzecia i ostatnia warstwa gówna: ptasznik chce przekonać strażnika słowami "Zasady? To wszystko co w środku masz?!". Eee... Czyli może tam być coś jeszcze? Najwyraźniej ptasznik wymaga od innych, by ci łamali swoje zasady w imię tego, że on tego od nich potrzebuje gdy tylko oznacza to korzyść dla niego. Aha. Czyli ptasznik to teraz również niemoralny psychopata. Miło w ch*j.

Oczywiście jak na psychopatę przystało, zabije potem strażnika. Widać kontakt fizyczny z mordercą może się skończyć źle. Kto by pomyślał...

Ptasznik będzie mieć 3 procesy - w ostatnim dostanie karę śmierci. Wtedy wstanie jego mamusia (wspomniałem, że to idiotka?) i krzyknie do sądu: "Sprawiedliwość?! Nie wiecie, co to sprawiedliwość!!". Tak, najwidoczniej karanie człowieka za mord na człowieku za to, że ten nie chciał działać przeciw własnym zasadom, czyli de facto przeciwko temu co czyni go człowiekiem, jest niesprawiedliwe. Powinien dostać ciasteczko i weekend na kolanach u mamusi.

Potem jest jeszcze scena w której mamusia w niewiarygodnie źle odegranej i napisanej scenie przekonuje żonę prezydenta USA by zmniejszyć wyrok do dożywocia. Gdybym ja poszedł do prezydenta i powiedział mu to co ona, to prezydent we własnej osobie dodałby mnie na filmweb i kliknął w jedynkę - te kwestie były aż tak fatalne. W żadnym z wszechświatów te słowa nie mogły przekonać kogokolwiek do odroczenia kary śmierci. Nie ma takiej opcji.

A następnie ptasznik dowiaduje się, że jednak pożyje jeszcze (co za szok! Każdy widz dowiadujący się przed i w trakcie seansu, że ten człowiek żyje do dnia premiery filmu, na pewno zaliczył opad szczęki. Co za emocje !!). Ale niestety, przyjdzie naczelnik (WEJDZIE SAM DO CELI Z MORDERCĄ) i odegra trzeci raz znaną przemowę. Tym razem jednak w stylu: "Jesteś bohaterem tego filmu, ja jestem złym który się na ciebie uwziął bez powodu, a ty zabijasz bez skruchy". Co zrobi ptasznik? Kopnie w drzwi celi. Co za realizm i naturalizm w dialogach i inscenizacji sceny! To znaczy ich całkowity brak...

Słowo daję, 25 minut. Jak można zj*bać film tak bardzo w tak krótkim czasie? Ani jedna sekunda nie przekonała mnie do tego, że to film na faktach. Inscenizacje Czerwonego Kapturka w przedszkolach są bardziej realistyczne od tej opowieści na faktach.

Dalej jest lepiej. Pewnie dla wielu ludzi następne sceny samotności będą bardzo przekonujące i artystyczne i wzruszające... Ale dla mnie nie są takie. Czemu - do tego jeszcze wrócę. Póki co są te sceny bycia w izolatce i umęczonego bohatera opowiadającego jak to mu źle jest, że niedługo oszaleje, on o tym wie, i najgorsza jest ta świadomość. Taa...

I w końcu znajduje na spacerniaku tego ptaka. Wypadł z gniazdem podczas burzy, więzień go wziął w ręce i zabrał do celi. Strażnik nie ma nic przeciwko. Nawet mnie to już nie obchodzi w obliczu tego, że parę minut później dostanie butelkę na piękne oczy. Ten film już wdepnął w głębokie gówno i nie mam zamiaru udawać, że przez kilka fałszywych scen nagle się podniósł. Tak nie jest. Jeszcze.

W każdym razie - jest kilka scen trenowania wróbla. Jeśli poprzez trening rozumiecie "No choć tutaj <Pstryk palcami>. No, leć" x 3. Cały trening. Kilka ładnych scen karmienia, doceniam trud jaki ze sobą niosły te sceny z żywym ptakiem i w ogóle, ale... od razu to zje*ano. Bo skoro Ptasznik ma ptaka, to wszyscy nagle zechcieli. Bo jak wiadomo, więzienie to hotel i właśnie od takich rzeczy jest. Z tego samego powodu nie uwierzyłem w "Proroka", gdzie chłop miał w celi Xboxa i całą resztę. Tak, to musiało być taaaak okropne, żyć w takich warunkach.

Nawet zakładając, że to prawda i można było tak zrobić - czemu wcześniej tego nie zrobił? Żeby widz się posmucił? TYLKO TYLE?! Żył ileś tam lat w izolatce i użalał się nad sobą ile tylko człowiek jest w stanie się użalać nad samym sobą... NA POKAZ?! I znowu - skoro można sobie zamówić ptaka i karmę dla niego... To czemu się ograniczać? Na PS3 nie liczę, ale nawet i bez tego to oferuje wiele możliwości sprawiających, że pobyt w izolatce będzie w sumie bardzo fajną sprawą. Ale zamiast tego trzeba było potraktować widza jak idiotę licząc, że ten da się nabrać na cierpienie Ptasznika. Co za gnój, wręcz nie wierzę że to piszę, ale... film jest w jeszcze większym gównie niż był wcześniej.

Potem jest jeszcze ta świetna scena jak Ptasznik prosi o butelkę. Strażnik oczywiście mu ją daje, ale najpierw upewni się, że ten nie popełni z jej udziałem samobójstwa. O morderstwie nie wspomniał słowem? To co z tego, to tylko niemoralny, psychopatyczny morderca... Poważnie, jestem jedynym który o tym pamięta?

Aha, w międzyczasie była zmiana naczelników więzienia. Nowy też wchodzi do celi i jest wystawiony na atak tegoż mordercy. To tak drobny błąd na tle reszty, że wręcz można go już zlekceważyć, przyznacie.

I teraz mój faworyt: Ptasznik proszący strażnika o skrzynkę. Strażnik odmawia, ale przygotujcie się na uzasadnienie. Gdybym się starał stworzyć najbardziej nierealne rozwiązanie tej sceny, łącznie z atakiem kosmitów i Ptasznikiem nagle zaczynającym rodzić własną matkę, w życiu bym nie wymyślił tego co ostatecznie twórcy starają się sprzedaż jako prawdziwe wydarzenie. Strażnik nie chce oddać skrzynki nie dlatego, że to morderca albo są jakieś granice lub zasady... Ale dlatego, że ma focha. Jak słowo daję, zaczyna się zachowywać jakby kiedyś był kobietą zakochaną w Ptaszniku, ale ten nie zwrócił na nią uwagi więc ta zmieniła swoją płeć i teraz wylewa na niego żale, że ten nie zrobił pierwszego kroku. "Nie masz uczuć, nie mówisz mi nigdy cześć, nie traktujesz mnie z szacunkiem, a obserwuję cię już 12 lat!". Niczego nie zmyślam. Chyba nawet na świecie nie ma tyle towaru po którego wypaleniu mógłbym coś takiego wymyślić.

W zasadzie, to czemu ja jeszcze patrzę na ten film jako bardzo zły film fabularny... Już dawno powinienem patrzeć na niego jak na bardzo złą bajkę. Nie żeby to coś zmieniało, ale... Jaki chory człowiek wpadł na pomysł by z prawdziwej opowieści o psychopatycznym mordercy który dokonał holokaustu ptaków (o czym za chwilę) zrobić bajkę? To... Tego... To jest po prostu chore. I tak nie wolno. Wyobraźcie sobie taki film o Hitlerze. Cały film o Adolfie który manifestowałby samym sobą jedno zdanie: "Zabił? Ojtam ojtam". To się nie mieści w mojej głowie.

A jednak, mam do czynienia z bajką, i to taką w stylu filmów Hollywood połowy XX wieku w którym bohaterowie nie przeklinają choćby tygrys im odgryzał każdą część ciała. To jedyne pasujące rozwiązanie. Przynajmniej już nie dostaję rozwolnienia ilekroć widzę strażnika wchodzącego do celi mordercy.
Ale jednego nie rozumiem - to chora bajka, ale w jaki sposób ma to uzasadniać brak realizmu, wiarygodności i w ogóle braku przyłożenia się do pracy nad filmem? Znowu odniosę się do "Zielonej mili" Kinga, która była historią fikcyjną i oczywistą baśnią, ale jednocześnie opartą na prawdziwych relacjach, realistycznych bohaterach i takowym świecie. Tam jakoś można było to zrobić, czemu więc nie tu? Skoro, no wiecie, to opowieść jak najbardziej prawdziwa? I większość dialogów, postaci czy historii wymagała włożenia sporego wysiłku by przestało być realistyczne? To nie ma sensu! Wychodzi na to, że twórcy na siłę sprawili, by ich film okazał się słaby!

Dobra, wracam do fabuły. Nadal nie jest ani trochę realistyczna. Ptasznik przygarnia do siebie parkę kanarków od innego więźnia, a te się rozmnażają i są młode. Mamy nawet scenę narodzin jak na porodówce, ale niedługo sielanka się kończy. I ptaszki chorują. Oczywiście inni więźniowie są zdenerwowani tym i chcą, by Ptasznik je uratował. Nie to, by choroba była uleczalna (sam lekarz tak orzekł), ale pamiętajcie: Ptasznik jest bohaterem tego filmu. Wystarczy, że będzie się bardzo starał i wtedy nawet urośnie taki duży by Księżyc w dupę pocałować.

I tak w zasadzie jest. Bez żadnej wiedzy chemicznej, bohater postanawia mieszać co mu tylko pod rękę podejdzie a efekt będzie podawać ptaszkom w nadziei, że im się polepszy. Oczywiście nie pomyśli przy tym, by ZGASIĆ PAPIEROSA, ale to "Ptasznik z Alcatraz", chrzanić logikę, realizm i cokolwiek co mogłoby mu zagrozić poprzez uczynienie go dobrym filmem.

I oczywiście lekarstwo się samo znajdzie. Po drodze bohater zabije kilka ptasząt (sądząc po spłyceniu reszty filmu, wnoszę że w rzeczywistości zabił tych ptaków tyle, że nawet Chuck Norris niedoliczyłby do tylu), ale to przecież nic... Cytując idiotę: Ojtam ojtam, to przecież bajka. Od niej oczekuje się morderstw i ich spłycania na rzecz gloryfikacji złych ludzi.

Następne sceny są dla mnie naprawdę skomplikowane. Nie wiem od czego zacząć przy ich opisywaniu. Chodzi mnie więcej o to, że Ptasznik zmieszał dwa składniki i wyszło mu lekarstwo dla ptaków na nieuleczalną do tej pory chorobę. Ptasznika odwiedza kobieta, która chce by ten produkował to lekarstwo i sprzedawał je z poziomu więzienia w skali światowej chyba. Ja pie*dolę, od nowa - do IZOLATKI Ptasznika pakuje mu się tony sprzętu laboratoryjnego, prowadzi eksperymenty i biznes. Czy tylko ja pamiętam, że miejscem akcji jest więzienie? A bohaterem jest śmiertelnie niebezpieczny psychopata? Wspomnijcie przy nim o jego matce to się sami przekonacie.
Po drugie - czemu musiał prowadzić biznes w więzieniu? Czemu nie mógł po prostu podać recepty a reszta działaby się poza lokalem?
Aha, o takich rzeczach jak zaglądanie do torebki przy widzeniach oraz przesadzonej charakteryzacji dzięki której Ptasznik po 10 latach wygląda na 60 lat, a jego matka nie postarzała się ani trochę, już nawet nie wspominam... zbytnio.

Następnie jest drugi etap tej złożonej sceny, czyli wielki zwrot akcji: Kongres zakazujący posiadania zwierząt w więzieniach. CO ZA POMYSŁ?! Święte oburzenie wybuchnie, to pewne. Ale najpierw, ten dialog:

Naczelnik: Mam tu kilka dyrektyw skierowanych bezpośrednio do ciebie.
Ptasznik: Nikt nie zaglądał do moich akt? 15 lat bez żadnej skargi, nie można tego olać.
Naczelnik: Przeceniasz się. Te dyrektywy nie są skierowane wyłącznie do ciebie.

Aha. I wszystko jasne.

Już nie będę pytać, czemu na samym początku więźniom wolno było posiadać zwierzęta oraz prowadzić biznes. Przecież to przestaje być wiezieniem, to już jest jednogwiazdkowy hotel w którym koszt pobytu, wyżywienie, wodę i ochronę masz zapewnioną przez 24/7 i to nie na swój koszt. Ale... O co tak naprawdę chodzi? To oczywiste, że takie zasady powinny obowiązywać. To w końcu więzienie.

Ale Ptasznik wie lepiej i zaczyna prowadzić kampanię przeciw tym zmianom. Wspomniałem, że naczelnik był z mordercą sam na sam? Chyba nie myśleliście, że nagle realizm dotknął ten film, prawda?...

Na czym polega kampania? Ogłośmy światu, że więźniom nie wolno mieć zwierząt i prowadzić biznesu! To ich wkurzy i będą się domagać od rządu USA, by nie znęcał się nad więźniami!... Poważnie, w jakim wszechświecie dzieje się akcja tego filmu? Bo to już zaczęło być hiper-nierealistyczne. Nie ma mowy, by taka akcja się powiodła. Nie można napisać "Podatnicy! Ci, którzy was okradali i mordowali wam bliskich, ci na których teraz płacicie podatki by trzymano ich z dala od was, nie mogą mieć kanarków w swoich celach! Walczcie w ich imieniu !!". Opinią publiczną można manipulować, ale to cholerne więzienie, tego nie da się przeskoczyć. Można walczyć o nie nadużywających władzy strażników czy czystsze cele, ale nie o zwierzęta domowe, no ku*wa.

Ale w świcie tego opartego na faktach filmu to przeszło - reżyser ma was w d... i nie daje odpowiedzi na pytanie "Jak?". Ptasznik dostał drugą stronę w jakiejś gazecie. Co w niej było? Prawdopodobnie nic, bo nigdy się tego nie dowiemy. Ale Ptasznik chce więcej. I nie chodzi mi o wstawienie jacuzzi do jego willi, tzn. celi, ale o bycie na pierwszej stronie. Czas na drugi etap kampanii - ożenienie się z tą babką, której... NIE !! KONIEC SCENY !! ŻEBY TYLKO WIDZ NIE ZACZĄŁ ANALIZOWAĆ TEGO CO ZOBACZYŁ !!

Poważnie, jedno zdanie i ciach, następna scena. Co chciałem napisać - tą babką, której czas od wejście do filmu do chwili obecnej można liczyć w sekundach, widz nic o niej nie wie poza tym że jest irytująca, sztuczna i słaba aktorsko... została żoną głównego bohatera. Nawet nie usłyszeliśmy jak się zgadza, jest cięcie i scena w której już jest po wszystkim więc teraz robimy to co jest dalej. Widać reżyser pogodził się z faktem, że kręci coś mnie realistycznego od "Zmierzchu", więc po co się wysilać by stworzyć choćby zarys relacji między zakochanymi. Cóż, ale przynajmniej dowiemy się, w jaki sposób ożenek ma się do tego, że będzie mógł sobie w celi truć kanarki dymem z papierosów.

W jakiś sposób dostał w ten sposób pierwszą stronę, na której informują, że wziął ślub. Tylko tyle. Chyba że jeszcze raz piszą o tym, że nie może mieć w celi laboratorium.

Zero logiki, ale cóż - to "Ptasznik z Alcatraz". Skutek pierwszej strony jest taki, że nawet w Waszyngtonie o tym czytają. Zero powiązania, ale już się z tym pogodziłem. Więc z Waszyngtonu przybywa do Ptasznika poprzedni naczelnik, by w związku z ożenkiem zaproponować mu... umowę. "Ty prowadzisz biznes, ale oddajesz nam 90% zysków".

Tutaj już naprawdę nie ogarniam. Więzień wyszedł wcześniej do gazet by napisać o czymś co wszyscy wiedzą (chyba że jak na świat pozbawiony realizmu, prawa są wprowadzane potajemnie z dala od prasy) więc cholera wie czemu to zrobił ale to zrobił i wywołało to poruszenie. Teraz proponujecie mu umowę stawiającą wizerunek CAŁEGO RZĄDU USA na poziomie bardzo marnego gangu? Wtedy by dopiero były zamieszki. Na co oni liczyli, przepraszam? Jak to miało działać?

Ale trzeba oddać filmowi, że teraz miał pierwszy realistyczny moment - do celi mordercy weszło dwóch ludzi. A sam Ptasznik podszedł do sprawy logicznie i stawił im czoła na poziomie. Ale znowu - dowiadujemy się, że była jakaś petycja w jakieś sprawie (dokładnie nie wiadomo) i którą podpisało 50 tysięcy ludzi i z tego powodu Waszyngton chce się dogadać z Ptasznikiem.

Gdzie by tu zacząć... Może od końca - gdzie jest ta ugoda z Ptasznikiem? Prawo najwyraźniej i tak by wprowadzono tylko omijałoby to samego Ptasznika. Czyli wtedy Ptasznik uspokoiłby te 50 000 czy jak? Jak to miało działać? Zaraz potem - 50 tysięcy? Czemu Waszyngton przejmuje się głosem takiej ilości ludzi? Nie wiem, ile liczyła populacja USA 70 lat temu, ale i tak nie wydaje mi się, by to było choćby 1% wszystkich mieszkańców. Zawsze będzie jakiś 1% przeciw jakiemukolwiek prawu, czemu tym razem nagle ten 1% stał się istotny, szczególnie w przypadku tak nieistotnego prawa? Czemu Waszyngton przejmuje się tym jednym procentem?

Ale tym się nikt nie przejmie. Ptasznik powie GTFO, Naczelnik strzeli focha i to tyle. Rezultat? Dodatkowa cela dla Ptasznika, rząd ugiął się pod naciskiem opinii publicznej! Jak, dlaczego, czy tylko dla Ptasznika? Poczuliście właśnie bardzo duży pręt w d... jeśli oczekiwaliście odpowiedzi na te pytania.

Ale koniec z celebracją faktu, że niedługo psychopata będzie mieś saunę w swojej celi na koszt podatników - czas na dramat! Ktoś wpadł na pomysł, by wrócić teraz do matki idiotki która wykona jeden z najbardziej wku*wiających ruchów w historii sku*wysyństwa: zacznie wmawiać synowi, że jego żona jest nieodpowiednia dla niego. Wyskoczy z tym kompletnie znikąd, użyje każdej wkurzającego argumentu nadużywanego przez Kinga w "Carrie" i "To!", wkurzy mnie jeszcze bardziej. Dzięki ci filmie, że ustawiasz sobie poprzeczkę coraz wyżej!
Wspomniałem o beznadziejnym aktorstwie matki i charakteryzacji obojga, przez którą syn i matka wyglądają jakby byli w tym samym wieku?!

Ale po co to całe podchodzenie do sprawy serio, czas na wnioski: matka jest zdruzgotana, że jej 100-letni syn (a przynajmniej wygląda na tyle) ma w życiu inną kobietę poza nią. Najwidoczniej w tym filmie jest wątek miłosny i ten związek będzie totalnie na serio. Tego się nie spodziewałem.
Jedno muszę wyjaśnić - to porównanie do "Zmierzchu" było żartem. Ale od teraz również jest na serio. Skoro okazało się prawdziwe to co ja mogę. W tym filmie jest wątek miłosny z kobietą, która była na ekranie 14 sekund a teraz bohater jej nie opuści bo ją kocha ponad własną matkę. Nie żeby można było kochać i żonę i matkę, nie uświadamiajcie sobie tego bo jeśli to zrobicie to nagle cały dramatyzm tych scen uleci i zobaczycie najmarniejsze kino w historii.

A no tak, wnioski. Matka jest zdruzgotana, więc jak to typowa kobieta zrobi coś bardzo głupiego i nikt się nie może do tego przyczepić. Ale ja się przyczepię - PORZUCENIE SYNA?! Ona dosłownie porzuca syna i życzy mu dożywocia. Dla jego własnego dobra. Bardzo ciekawa postać - idiotka, stereotyp kobiety i sku*wysyn w jednym. Jakże oryginalnie i trudne do napisania (i nie piszcie, że to prawdziwa postać, w tym filmie wszystko jest sztuczne).

A co w odpowiedzi zrobi syn? Spali zdjęcie matki i upije się alkoholem z laboratorium. Pożar w celi, w obecności samotnego strażnika? Nie wiem, zanotować i do izolatki na 30 dni? Nie, czekaj, on już jest w izolatce. Głupi ja, te tłumy przechodzące przez jego celę zupełnie mnie zmyliły.
Swoją drogą, w rozmowie ze strażnikiem słyszymy wyraźnie "Twoja stara" i Ptasznik nic. Nawet policzka mu nie wymierzył. Konsekwencja w budowaniu postaci jak cholera. Mam szalony pomysł - może na pierwszym miejscu nie trzeba było robić z niego psychopaty, skoro przez 85% filmu nie ma to wpływu na film? No wiecie, by był... spójny i logiczny?

Dobra, Ptasznik się upił w trzy d..., co dalej? Strażnik da mu prezent! Nie 60 dni w prawdziwej izolatce, ale prezent. Mikroskop. O tak, ciężki przedmiot z mnóstwem ostrych elementów to jest to co trzeba więźniowi z dożywociem, który na dodatek ma kaca.

Dobra, docieramy do kluczowego momentu w filmie - napisania książki, prowadzenia badań i rewolucjonizowania kilku dziedzin medycyny. Wszystko na przestrzeni 7 lat i 30 sekund czasu filmowego. Szybko, zanim dotrze do nas, że tak naprawdę nie wyjaśniono jak tego dokonał! Tego... kluczowego dla fabuły zdarzenia, traktujmy je jak najpowierzchowniej!
Poważnie, scena na kacu trwała dłużej od tych badań.

Ale książka zostaje napisana i mamy scenę naczelnika rozmawiającego z jakimś doktorkiem, który wcześniej parę razy się pojawił ale nie mam pojęcia kim on jest. Naczelnik rzuca mu maszynopis pytając, czy to wg niego jest coś warte, a ten spogląda jedynie na stronę tytułową i już musi odpowiadać, bo naczelnik go ponagla. I oczywiście słyszymy, że Ptasznik osiągnął wiele jak na samouka i jest geniuszem i trzeba by go wypuścić bo na wolności dokonałby jeszcze więcej. I teraz naczelnik wypowiada znamienne zdanie: "My tu trzymamy mordercę, proszę o tym nie zapominać".

Od początku, ta scena była katastrofalnie skonstruowana. Po co rzucał mu ten maszynopis, skoro obie strony wiedziały, że doktorek ma już przygotowaną odpowiedź? Skąd ją miał? Dlaczego mówił tak sztucznie, jak automat? Czemu film udaje że to inni a nie on sam zapomina o tym, że Ptasznik jest mordercą?
Czemu w ogóle to musiały być morderstwa? Fakt, że jest mordercą nie ma wpływu absolutnie na nic z wyjątkiem pobytu w tym pięciogwiazdkowym więzieniu, ale... morderstwo to gruba sprawa, nie można po prostu przejść ponad nim do fascynacji ptaszkami, musi być jakiś związek. Tego nie ma, problem w tym że jest dokładnie na odwrót - to morderstwa i umysł psychopaty nie ma absolutnie żadnego powiązania z tą historią, nie ptaszki i badania. Nie wiem czyja to wina, scenarzysty, reżysera, producenta czy aktora, ale najwyraźniej żaden z nich nie uwzględnił w produkcji tego filmu pamiętanie, że kręcą film o mordercy! A teraz bezczelnie robią wała z widza który nabrał się na ten pusty dramat o geniuszu zamkniętym w celi i naprawdę zapomniał, że ma doczynienia z psychopatą! Bo sami go do tego zmusiliście, przedstawiając bohatera jakby faktycznie nie był mordercą. F... you, movie!

O, patrzcie, to żona bohatera! To już jej... 3 scena. Znowu katastrofalny makijaż, 7 lat zamieniło się w 30 co najmniej. Ptasznik nie postarzał się o nawet o rok, ale jego żona go wyraźnie dogania.
Ale do rzeczy, małżeństwo omawia szanse bohatera na zwolnienie warunkowe. Żona gada o tym, że komisja jest za resocjalizacją więc musi go wypuścić. Bo on jest takim dobrym człowiekiem i zrobił tyle dobrego. A poza tym jest psychopatą i zabił dwie osoby bez powodu, tak na marginesie.

Poważnie nie rozumiem tego filmu. Najpierw przez 40 minut stara się, by widz zapomniał kim jest bohater. Potem mu nagle o tym przypomina. I w następnej scenie wraca do wymazywania tego faktu z pamięci widza jeszcze raz!
A poza tym... jaka resocjalizacja? To, że cały świat traktuje go jak dobrego człowieka nie znaczy, że on taki jest! Szczególnie z uwagi na fakt, że traktowali go tak jeszcze wtedy, gdy miał na koncie tylko jedno morderstwo - i czym to się skończyło? Kolejnym morderstwem! Ten film to niewiarygodne wciskanie kitu, nawet bez wspominaniu o braku scen tej resocjalizacji, jakby próbował wmówić oglądającym, że siedzenie w "izolatce" jest w jakiś sposób resocjalizacją. What the f...?
Gdyby nie to przypomnienie o byciu mordercą, miałbym wrażenie że twórcy tego filmu kombinowali w taki sposób: "Myślisz, że widzowie są po godzinie wystarczająco otępieni by zacząć traktować psychopatę jako dobrego człowieka?"
Dobre uczynki swoją drogą, zgoda - ma biznes, niech zarabia na nim i przekazuje zysk żonie czy tam komu chce, ale od morderstwa się nie da wykupić, szczególnie metodą na ładne oczy którą film sprzedaje.

Ale Ptasznik mimo napakowanych nadziei zostaje przeniesiony do innego więzienia zamiast zwolnienia. Jest kilka scen mających pokazać bohatera jako dobrego, a więzienie jako złe... I mamy Alcatraz. I tego naczelnika, który jest tu złym i przewija się przez cały film, będąc uwziętym na Ptasznika... choć tak naprawdę nie ma on żadnego większego powodu by być na niego uwziętym. Ot, jeden z tysięcy więźniów. A przepraszam, w końcu to bohater filmu który jak każdy dobry w filmach potrzebuje przeciwnika. Jakiegokolwiek, najlepiej bez osobowości. Film na faktach? Bo umrę ze śmiechu.

Trudno, Alcatraz. Zaraz po przybyciu Ptasznik odkrywa, że panuje tu zasada ciszy. Jak myślicie, ile scen zajmie filmowi by złamać zasadę którą sam sobie narzuci? Zero. Złamie ją jeszcze w tej samej scenie w której ona zostanie narzucona. Długie ujęcie wypełnione luźną rozmową bohatera ze strażnikiem i naczelnikiem (!) o bohaterze, więzieniu i tym, jaki to bohater jest fajny, a Alcatraz okropne. Film ma generalnie duży problem z łamaniem zasad które sam sobie narzuca (film na faktach - nierealistyczny, bohater zamknięty w izolatce - a ma tam tłok większy niż w moim bloku, strażnicy niby są od pilnowania - a robią za boyów hotelowych), ale to niemal przebija wszystko pozostałe.

Aha, i jest ta świetna scena w której znowu jest długi dialog między Ptasznikiem i jakimś więźniem który niby był wcześniej w tym filmie, ale że jak reszta postaci nie miał osobowości to również go nie zapamiętałem. Co za szok.
Jednak nie to jest istotne, ani też fakt, że złamano zasadę ciszy/realizmu/czegokolwiek. Po jakiś 5 minutach strażnik woła: "EJ, CO TO ZA POGADUSZKI!". A ten drugi więzień (który roznosił jedzenie innym, OTWIERAJĄC PRZY TYM NA OŚCIEŻ KRATY, dał Ptasznikowi kilkaset ekstra porcji) od razu odkrzykuje: "Nic, nic, więzień chciał trochę mięsa więcej, ale to wykluczone – każdy dostaje po równo, Ptaszniku!". I wtedy podchodzi strażnik i centralnie zaczyna gapić się w talerz Ptasznika na którym jest tyle jedzenia, że pewnie będzie je jadł przez tydzień. A strażnik nic, cudownie.
Btw, dziękuję roznosicielowi w imieniu więźniów których porcje poszły na konto Ptasznika. Humanitarny film, nie ma co.

Aha, Ptasznik napisał książkę o więziennictwie. Nowy wątek w filmie, kompletnie znikąd. Równie dobrze mógł napisać o czymkolwiek. Naczelnik przeczytał i stwierdził, że ten maszynopis obraża system. Nic dziwnego, skoro Ptasznik miał w życiu doczynienia wyłącznie z parodią więziennictwa, strażników, izolacji... Nawet ta scena jest parodią tego wszystkiego, naczelnik siedzi sobie w celi z mordercą i nic, a wokół cisza. Ciche więzienie, hehe.
A potem jest przemowa, nawijająca o tym, że system uderza w oryginalność każdego skazanego, zabierając mu osobowość i narzucając mu wartości moralne naczelnika. I dlatego ponad połowa zwolnionych wraca do więzienia. By te nowo nabyte wartości zamienić jeszcze raz w te same wartości. Nie widzę w tym logiki, a film nie stara się tego wytłumaczyć. Zamiast tego rzuca w widza mądrze brzmiącym monologiem w cholernie sztuczny sposób. Nie ma takiej opcji, by ktokolwiek mówił w taki sposób, może poza fanatykami stojącymi nagle na ulicy i drącymi ryja w nadziei, że ktoś zacznie ich słuchać.

Btw, w tej rozmowie poznajemy osiągnięcia naczelnika. Tak, ta postać ma historię. Nie wiem, czemu opowiada się ją na sam koniec filmu, wcześniej jadą wyłącznie na rozpoznawalnej twarzy Karla Maldena.

A potem jest scena rozmowy żony z mężem, czyli kolejny odcinek z serii zainteresujmy widza losem tej postaci. Ona go tak kocha (jak Bella Edwarda), on się o nią tak troszczy i chce by się o niego nie martwiła (jak Edward Bellę). Och, urocza scena, tyle pretensjonalności i braku osobowości. Dzieło sztuki filmowej, nie ma co.
Jeśli ktoś miał wątpliwości, że ten wątek nie był na serio do tej pory, to teraz już ich nie ma. Tak, oni byli zakochani. Z jakiegoś powodu, ale byli. Relację kończy bardzo uczuciowe "Żegnaj... żono". Nie przejmuj się Ptasznik, ja też nie pamiętam imienia tej postaci.

Film generalnie zatacza koło i znowu próbuje nabrać widza na straszne warunki panujące w więzieniach. Tylko tym razem jestem już po godzinie oglądania parodii więziennictwa i wiem, że Ptasznik nie miał tam jakoś źle. Prawdopodobnie spory procent ludzi na całej Ziemi śmiało mogło mu zazdrościć. Ale co tam, obraźmy jeszcze ich i pokażmy czym naprawdę jest niski standard życia.
W każdym razie - znowu pretensjonalny wywód narratora o więzieniach które nie resocjalizują, jedynie karzą więźniów bezproduktywną pracą, nudą, monotonią i brakiem nadziei na lepsze życie. Więc z tego powodu wybuchnie bunt - ogarnijcie, na tle tych wszystkich scen bez strażników to jest naprawdę komiczne: chłop zamiata mopem i nagle sru w strażnika, obezwładnia go z kumplem i rozpoczyna bunt. Cholera, miał tyle okazji kiedy strażnik nie patrzył ale nie, musiał wybrać tę. Jego sprawa.

Ale najpierw, ta scena: więzień z bronią przez kraty woła strażnika. Ten się odwraca i widzi broń, ma więc dwie opcje: uskoczyć w bok i się ukryć (wyraźnie mógł to zrobić) albo nie zrobić nic. Wybrał to drugie. Czemu tę parodię traktuję jeszcze jako normalny film? Ano tak, bo sam film się tak traktuje.

Więc jest ten bunt, masowe otwieranie cel i... niszczenie całego bloku. Wyrywanie toalet, materaców, wywalanie tego na środek bloku... Przy okazji, jak na najcięższe więzienie w historii dwóch strażników na cały blok D to trochę mało! Nawet pół setki byłoby za mało, halo?!
Więźniowie pokazali więc, że nie zasługują na ludzkie traktowanie bo zniszczeniem niezłych warunków życiowych w imię niczego zaprezentowali poziom małp, tylko po to by nobilitować Ptasznika który w porównaniu do nich wydaje się całkiem sensownym człowiekiem. Urocze zagranie, i jakie humanitarne. Poniżanie jednych w imię mordercy. Bardzo ładnie.

Akcja równa się reakcja, więc w odpowiedzi na bunt widzimy sceny... wojny wietnamskiej. Przyjeżdżają takie samochody wojskowe, żołnierze pakują się do okopów i z działek naku*wiają w Alcatraz... Okna wybuchają i to tyle, nie licząc strzałów z taśmy których efektu nie widzimy. Taki długi korytarz, wywalono jedno okno, puszczono strzały z taśmy i oto mamy marną scenę akcji. Nieźle.
Tak się tylko zapytam, czy ludzie kręcący film o Alcatraz widzieli Alcatraz na oczy? Tam nie było miejsca by nakręcić takie sceny. Dobra, trzeba było ciąć koszty i wzięliście materiały z filmu wojennego w stylu "Operacji Birma", ja to rozumiem, ale efekt jest za****** ch*owy! Szczególnie że odbijanie więzienia z rąk więźniów zostało sprowadzone do strzelania w stodołę i darcia ryja przez megafon: "PODDAJCIE SIĘ! PROSZĘ!".

Efektu nie poprawia fakt, że więźniowie z Ptasznikiem na czele chodzą sobie dosyć wolno i nic nie robią sobie z faktu, że Gwardia Narodowa wali do nich od 10 minut bez przerwy. Dlaczego? Bo ten który rozpoczął cały bunt dostał kulkę (nie to by go trafili specjalnie, po prostu wbiegł w jedyne okno w które strzelali i wielki szokers - dostał w bebechy :O) i teraz oświadczył, że chce umrzeć. Bo siedzi w więzieniu i on nie chce. Po prostu nie chce, nie wiadomo co on zrobił itd. Ptasznikowi oczywiście przychodzi walnąć przemowę o wartości życia.

Jaki debil wpadł na pomysł, że Ptasznik jest odpowiednim człowiekiem do takich przemów? Czuję się jakby oglądał "Zmierzch" opowiadający o aborcji. A nawet gorzej, bo tam taka gadka była jako taka uzasadniona fabularnie, a tu jest kompletnie nowy wątek który pojawia się znikąd. I nie mówcie, że taki bunt był naprawdę. To co było naprawdę jest zupełnie nieistotne dla tego filmu.

I w ten okropny sposób dobiłem do końca filmu. Ptasznik po wszystkim krzyknął do naczelnika, by wchodził do środka bo bunt skończony. Naczelnik: Jaką mam pewność? Ptasznik: Daję ci moje słowo! Naczelnik: A to okey, przecież nigdy wcześniej mnie nie okłamałeś.
Potem jest jakiś przeskok w czasie i Ptasznik opuszcza Alcatraz by przenieść się do innego więzienia. Gdy to robi dziennikarze pytają go o to, jak się czuje, i czy jakby go wypuszczono to by się odnalazł w dzisiejszym czasie. Na koniec Ptasznik strzela przemowę, że jest szczęśliwym człowiekiem i czeka go udana, produktywna przyszłość. W złym systemie, który nie resocjalizuje i skupia się na niszczeniu człowieka. Czy ten film nie miał właśnie opowiadać o... a zresztą, chrzanić to.

Ten film jest absolutnie niemożliwy. Jest opowieścią na faktach która jest totalnie oderwana od rzeczywistości. Ani jedno wydarzenie, ani jedna postać nie sprawiła bym uwierzył, że to naprawdę wydarzyło się naprawdę. Każdy dialog jest niewiarygodnie sztuczny, każda scena również. Zamienia się w bajkę gloryfikującą mordercą, wszystko w imię cholera wie czego, po drodze obrażając nie tylko inteligencję, ale też uczucia i w ogóle całą ludzkość. Jest źle skonstruowany, nie ma w nim konsekwencji ani logiki, a na to wszystko władowano pustosłowie o resocjalizacji na przykładzie parodii tego, co rozkazuje się widzowi brać za prawdę. To po prostu niewiarygodne, jak bardzo wszystko w tym filmie jest zepsute, jak do niczego nie pasuje, a przy tym irytuje i nudzi.


1/10.

_Garret_Reza_

chyba nikomu się nie chciało czytać : )

ocenił(a) film na 1
JanCh

Ojtam ojtam.

_Garret_Reza_

Przymierzałem się do oglądania. Dzięki za uratowanie dwóch godzin z życia, Garret!

ocenił(a) film na 1
criterion

I kolejnych dwóch na przeczytanie tego co napisałem ~~

_Garret_Reza_

Czytałem dokładnie 22 minuty. Ile zajęło ci pisanie nie chcę wiedzieć... ;)

ocenił(a) film na 1
criterion

Trudno by mi było dokładnie napisać. Notatka ogółem powstawała z półtora tygodnia, ale w międzyczasie robiłem dużo innych rzeczy.

ocenił(a) film na 6
_Garret_Reza_

zgadzam się z większością tego co napisałeś, jednak nie przeszkadzało mi to w odbiorze filmu aż tak bardzo - trochę drętwe dialogi są chyba typowe dla amerykańskich filmów z tamtych lat
co do zamieszania z zasadami panującymi w więzieniach - wydaje mi się że na początku te zasady były dość luźno interpretowane, to znaczy w jednym wypadku strażnik zgłoszał błahe zdarzenie, a w innym tolerowano nawet trzymanie zwierząt, powstanie komisji penitencjarnych i więzienia w typie alcatraz miało ujednolicić system, a prowadziło do dehumanizacji więźniów i nie sprzyjało resocjalizacji
dla mnie film był jednak dość dobrym i ważnym dramatem społecznym
jakkolwiek dziękuję za dokładną analizę, gdybyś napisał tylko "nie podoba mi się, daje 1*" pewnie pomyślałabym ( i nie tylko ja), że jesteś dzieciakiem, który filmu nie zrozumiał

ocenił(a) film na 1
mizzparadize

Spoko.

W ogóle ciekawe skąd się wzięło, że więzienia mają resocjalizować. Wyrok ma być karą, a tu wyskakują z twierdzeniem, że mają sprawiać by człowiek był lepszy. Dlaczego?

_Garret_Reza_

To, że więzienie ma resocjalizować to tylko czysto teoretyczne twierdzenie wyprowadzone z zasad materialnych prawa karnego w tym z funkcji przypisywanych karze.
Kara ma wychować, być dolegliwością wobec skazanego, ma czynić zadość sprawiedliwości społecznej itd.
Na papierze te teorie wyglądają imponująco, jednak każdy prawnik praktyk przyzna, że pozbawienie wolności mija się z ideą resocjalizacji, trzeba mieć na uwadze, że
odosobnienie, przebywanie w takim a nie innym środowisku prędzej spowoduje regres intelektualny, aspołeczność, "przesiąkanie" negatywnymi wzorcami, przyjęcie
cudzych postaw/ twierdzeń za własne - nie ma to nic wspólnego z wychowaniem i przywróceniem społeczeństwu człowieka zdolnego do współegzystowania w duchu
poszanowania prawa czy zasad współżycia społecznego.

ocenił(a) film na 1
mizzparadize

Btw, jeśli chcesz zobaczyć prawdziwy dramat społeczny to obejrzyj "Wszyscy jesteśmy mordercami". Po jego obejrzeniu nie ma mowy by ktokolwiek był za karą śmierci.

Inna sprawa, że jestem jedną z 50 osób na świecie którzy ten film widzieli.:)

ocenił(a) film na 6
_Garret_Reza_

a możesz polecić coś bardziej dostępnego? niefajnie tak robić ludziom apetyt, na film którego nie można dostać ;)

ocenił(a) film na 1
mizzparadize

"Jestem zbiegiem" (1931) lub "Przesłuchanie" (1982) z tych z gatunku "prision film" które wg mnie naprawdę dotykają problemu o którym pisałaś. Tu masz ciekawą listę:
http://rateyourmusic.com/films/chart?page=1&chart_type=top&type=film&year=alltim e&genre_include=1&genres=prison+film&include=both&limit=none&countries=

ocenił(a) film na 1
mizzparadize

Jeszcze "Morderstwo pierwsze stopnia", zaskakujące najbardziej doceniony jest na filmwebie. Też o Alcatraz, też o gościu z izolatki, też na faktach. Tylko oceniłem duuużo wyżej.

_Garret_Reza_

"Morderstwo pierwsze stopnia" obejrzałem niedawno i również przypadł mi do gustu. Chociaż oceniłem film jako dramat więzienny, bo zdaje sobie sprawę, że pod względem faktów znacząco zmieniono historie.

_Garret_Reza_

Przeważnie zaniżasz oceny dobrym filmom i pleciesz na temat kina niemego, ale za ten post masz u mnie piwo. Uśmiałem się przeokrutnie : ) I poglądy na temat kary masz uczciwe.

ocenił(a) film na 1
tearofmankind

Dziękuję :)

_Garret_Reza_

Rozmowa matki z prezydentową rzeczywiście wymiata.

ocenił(a) film na 7
_Garret_Reza_

To jest dłuższe niż moja prezentacja maturalna z polskiego :D. 8 stron a4, nice. Na razie nie będę czytał, bo pewnie tam mnóstwo analizy fabuły. Przeczytam jak obejrzę.

ocenił(a) film na 8
_Garret_Reza_

mądry zrozumie 2 zdania, głupiemu i referat nie pomoże

ocenił(a) film na 1
newwavelad

W tym przykładzie to ty nie rozumiesz referatu, tak?

_Garret_Reza_

Mądry (z tego gorszego sortu) zrozumie z tego 2 zdania, głupiemu nawet szczegółowy referat nie pomoże czegokolwiek zrozumieć.

Ktoś jest na tyle głupi, że nie rozumie nawet 2 zdań, więc referat jest tu na nic i w niczym nie pomaga. Pan dąży do samozniszczenia i obraża samego siebie w internecie, zazwyczaj następny jest krokodil i ołtarze z Tylerem Durdenem.

Proste.

ocenił(a) film na 1
Internetowa_Corrida

...w którym miejscu ten komentarz jest skierowany do mnie?

ocenił(a) film na 1
newwavelad

Hej, odpowiedz! Serio nie rozumiem, twoje umiejętności komunikacji są aż tak niskie. To ty napisałeś owe przykładowe "dwa zdania" a ja "referat", więc? Pisałeś do siebie? Tylko czemu na publicznym forum?

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Powinieneś pisać opowiadania. Może nawet by Ci za nie zapłacono. Za opowiadania, oczywiście, bo nie za opisy filmów. Żenada.

ocenił(a) film na 1
IrenaSz

Szkoda, że zrezygnowałaś z prawa do własnego zdania (o tym filmie) na rzecz możliwości obrażania innych (bo im się ten film nie podobał).

Kolejny minus za obrażanie bez jaj, pozbawionej jednej bezpośredniej inwektywy.

Po to oglądasz wszystkie filmy?

IrenaSz

Ej ej spokojnie nie przesadzaj z tymi argumentami, bo dyskusja będzie trwać latami.

ocenił(a) film na 8
_Garret_Reza_

Jeszcze nie widziałem filmu, ale po przeczytaniu tego wypracowania nabrałem ochoty. Tekst jest grafomański, agresywny i skatologiczny - autor leczy jakieś kompleksy?... Doczytałem do +/- połowy i stwierdziłem, że dość już czasu zmarnowałem. Autorowi sugeruję, by więcej czytał, dobrej literatury, a mniej pisał - może to go nakieruje na właściwą drogę.

ocenił(a) film na 1
elpe13_2

Yhy. "czytam dużo dobrej literatury". Sam właśnie leczysz własny kompleks.

ocenił(a) film na 8
_Garret_Reza_

Tak się mówiło w przedszkolu: - "To nie ja jestem głupi, to ty jesteś głupi". Szkoda mi czasu na dalsza dyskusję, bo już dość go straciłem czytając Pańskie wypociny. Na marginesie: nie jesteśmy na "ty". Pozdrawiam, bez odbioru.

ocenił(a) film na 1
elpe13_2

Ja tam mam inne wspomnienia z przedszkola. Nie wszyscy mieli tak jak ty.

Uciekaj, uciekaj.

elpe13_2

Miło mi poznać panie Etykietka nazywam się Internetowa Corrida czy chcę pan o tym podyskutować przy kawie z przerwami na dobrą literaturę?

ocenił(a) film na 8
Internetowa_Corrida

Żałuje - stale jestem w niedoczasie :)

ocenił(a) film na 5
_Garret_Reza_

Przeczytałem trochę tego wpisu (szkoda czasu na czytanie Garreta_Rezy) i autor wpisu chyba nie rozumie, że w latach 60. robiono ugrzecznione kino. Czas prawdziwych badassów, strzałów w plecy i poważniejszej estetyki przyszedł w latach 70. wraz z Clintem Eastwoodem.

Było tyle artykułów o tym, to podstawowa historia kina.

ocenił(a) film na 1
Piotrek4

Przeczytałem trochę tego komentarza (szkoda czasu na jego pełne czytanie), bo wypowiedzi zaczęte w ten sposób nie są możliwe do traktowania na poważnie. Tak ludzie nie powinni się do siebie zwracać.

ocenił(a) film na 5
_Garret_Reza_

Być może. Ale ludzie, nie mający pojęcia o czym piszą również nie powinni pisać. Twój post jest utrzymany w jednym tonie, jaki fragment się nie weźmie pod lupę - jedna śpiewka: brak realizmu, co w kontekście z jakiego okresu kinem mamy do czynienia - brzmi absurdalnie. Groteskowo po prostu.

Natomiast, uważam, że że jesteś jednym z niewielu użytkowników próbujących robić tu na pokaz za speca. Czasami coś sobie Ciebie poczytam i takie mam zdanie o Tobie. I jest to bardzo, ale to bardzo irytujące, tym bardziej w kontekście żalu, który tu wylewałeś na temat rzekomego obniżenia się poziomu merytorycznego FW.

ocenił(a) film na 1
Piotrek4

Tu nie mam miejsca na "być może".

ocenił(a) film na 5
_Garret_Reza_

Ale ja nie chciałem rozmawiać z Tobą o tym jak się do Ciebie zwracam, jak się ktoś do mnie zwraca i na temat wrażliwości.

Ja chciałem napisać, że głupoty wać pan piszesz. Głupoty.

_Garret_Reza_

Jesteś niewyobrażalnie tępym człowiekiem, bardzo ograniczonym, raczej oczytanym lecz to i tak nie pozwoliło Ci przekroczyć granicę, granic własnej percepcji bo ich się prawdopodobnie nie da przekroczyć tzn. według mnie nie da bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym. Dobrym przykładem są narkomani, psychotropy pomagają im przekraczać tę granicę ale większość nie powinna tego czynić ponieważ są zbyt głupi i to jest dla ich świadomości za duży przeskok, później odpływają i nigdy nie powracają do normalności. Co do Twojej osoby to albo masz zbyt wąskie horyzonty albo byłeś bardzo młody pisząc ten komentarz a wtedy cofam swoje pierwsze zdanie.

ocenił(a) film na 1
Kochamkino1991_10

Ok, zostałem obrażony. I co teraz?

_Garret_Reza_

Zgadzam się z Tobą. Bardzo cenię sobie realizm w filmach, więc jeżeli posiada on tak dużo absurdalnych scen (tym bardziej, że jest to film biograficzny, a nie jakieś fantasy) to czyni go słabym filmem. Odnośnie kina lat 60, nie wiem do końca jak je charakteryzować, ale jeżeli nie uwzględnimy dat powstawania filmów (w końcu od początku XX wieku powstawało wiele wybitniejszych produkcji) to Ptasznik jest filmem po prostu słabym, nijakim i nudnym... nie najlepszy temat sobie wybrali do filmu biograficznego, a i wykonanie go było jeszcze gorsze. Nie wiem skąd te nominacje za role drugoplanowe do Oskarów, musiało nie być lepszej konkurencji?

ocenił(a) film na 1
smakinosz

Kino chyba od zawsze było wielkie, lata 60 jako ogół również. W tym roku je nadrabiam, ale już rok temu zabrałem się za "Czerwoną linię" Lumeta, który z miejsca został jednym z moich ulubionych produkcji.

Ta, naciskanie "entera" wysyła teraz wiadomość podwójnie. Co chciałem dodać: realizm jak realizm, sam to nazywam "wiarygodnością". Chciałbym dać wiarę, że oglądam więzienie, więźniów, relacje między lokatorami i pracownikami. Tutaj tego nie dostałem... Chyba. Ja to oglądałem 12 lat temu :)

ocenił(a) film na 1
smakinosz

Kino chyba od zawsze było wielkie, lata 60 jako ogół również. W tym roku je nadrabiam, ale już rok temu zabrałem się za "Czerwoną linię" Lumeta, który z miejsca został jednym z moich ulubionych produkcji.

_Garret_Reza_

Widziałem Czerwoną linię - dobry, ale nie ma porównania do Dr Strangelove ;)

ocenił(a) film na 1
smakinosz

No nie ma, to dwa inne filmy. Jeden jest humanitarny, drugi nihilistyczny.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones