ale za dobry też nie był humor naciągany do granic możliwości przez co robił się coraz nudniejszy i przewidywalny 5 na 10
W określonym wieku (i oczywiście po obejrzeniu odpowiedniej ilości filmów -czyli jak ja to mówię z określony stażem) 90% filmów staje się przewidywalne. Na tym etapie widz już nie zastanawia się nad tym co wydarzy się za chwilę w trakcie oglądania filmu bo to najzwyczajniej nie ma sensu - inteligentny i doświadczony kinoman jest w stanie przewidzieć większość możliwych sytuacji i zwrotów akcji w dowolnym momencie filmu. Taki typ widza ogląda filmy zupełnie z innym nastawieniem, skupiając się głównie na jakości opowiadanej historii, środkach opisu (zdjęcia, montaż) i oczywiście jednym z najważniejszych czynników czyli muzyce. Nie do końca rozumie zarzuty dotyczące rzekomego "naciąganego humoru". Eddie Murphy zasłynął, iż zbłaźnił się wielokrotnie prezentując prostacki, murzyński humor w jego późnych filmach (co jest oczywiście również kwestią gustu) ale w przypadku "Nocy Harlemu" widzę bardziej próbę powrotu do gatunku kina murzyńskiego gangsterstwa (Blaxploitation - popularne pomiędzy 1969 a 1976) i próbę nawiązania do bardziej ambitnych filmów gangsterskich autorów z najwyższej półki. Czy jest to próba udana czy nie - każdy musi sobie odpowiedzieć sam.